Blog Dariusza Lipińskiego

Archive for Wrzesień 2020

Czy eurokraci zrobią Eurexit?

leave a comment »

Kilka dni temu na Twitterze pojawiła się informacja o pomyśle premiera Holandii Marka Ruttego dotyczącym „praworządności” w Polsce i na Węgrzech, która to sprawa nie rozwija się w takim kierunku, jakiego on, Mark Rutte, by sobie życzył. (Rzeczownik „praworządność” biorę w cudzysłów nie z lekceważenia, tylko przeciwnie, z szacunku dla faktów: bo to przecież nie w Polsce czy na Węgrzech regularnie bije się, również ze skutkiem śmiertelnym, demonstrantów ulicznych, tylko we Francji, i to nie w Polsce czy na Węgrzech po raz pierwszy w historii Unii pojawili się więźniowie polityczni, tylko w Hiszpanii. Więc naprawdę o coś innego niż o praworządność w tym wszystkim chodzi.) Myślę, że pan Rutte równie dobrze, jak ja, zrozumiał to, co od dawna, acz bezskutecznie, powtarzam w Polsce ludziom sformatowanym przez Wyborczą i TVN (od kilku lat żyjącym w trwodze, że „nas wyrzucą z Unii”): że żadnego państwa członkowskiego z Unii wyrzucić nie można, bo nie ma do tego podstaw prawnych ani procedur. Skoro więc Polski i Węgier nie można przymusić do tego, by w wewnętrznych, traktatami dla państw członkowskich zastrzeżonych sprawach postępowały tak, jakby sobie życzył pan Rutte, umyślił on sobie (ponoć), żeby to kraje „starej” Unii wyszły z niej i założyły „nową”, już bez tych dwóch krnąbrnych krajów. Informację podał opiniotwórczy raczej, przynajmniej na Twitterze, holenderski komentator Jaap Jansen, co dodaje jej wiarogodności. Za tym z kolei, że to fejk przemawia przypuszczenie, iż premierem Holandii, poważnego w końcu kraju, nie mógłby być ktoś mający pomysły aż tak głupie.

Jak by nie było, śpieszę rozczarować zwolenników rzuconego kiedyś przez Schetynę hasła „ulica i zagranica” (z którego ostała się już tylko „zagranica”, czyli mieszanie się instytucji unijnych i niektórych krajów do wewnętrznych, powtarzam do znudzenia: traktatowo zastrzeżonych dla państw członkowskich, spraw Polski). Niezależnie od tego czy p. Rutte naprawdę rzucił taką myśl, czy też jest to fejk, nic z tego nie będzie. Nie da się. Aby „wyjść” z Unii trzeba by w każdym państwie członkowskim przeprowadzić skomplikowane procedury ratyfikacyjne. Aby założyć „nową Unię” – tak samo. W niektórych krajach musiałoby się to odbywać w drodze referendum (np. w Irlandii jest to wymóg konstytucyjny i nic tu nie da się wykuglować). We Włoszech coraz większą popularnością cieszą się tacy politycy jak Vittorio Sgarbi i Gianluigi Paragone, przy których Matteo Salvini wygląda jak euroentuzjasta; szkicują oni program rozłożonego w czasie, ale nieuchronnego opuszczenia Unii przez Włochy. (Zainteresowanym tym tematem polecam ciekawy artykuł Jana Rokity w 33. numerze tygodnika „Sieci”.) Domniemany plan p. Ruttego mógłby ich zamiary znakomicie (i nieodwracalnie) przyspieszyć. A po planowanym przez niego „exicie” Irlandii, Włoch, Grecji i – lekko licząc – z tuzina innych krajów (z ojczystą Holandią autora pomysłu włącznie: nie od rzeczy będzie tu przypomnieć, że Holendrzy już raz odrzucili w referendum „Konstytucję dla Europy”) mogłoby się okazać, że nie są one już chętne do powrotu. Według badań Eurobarometru poparcie dla Unii spadło z 57% w roku 2007 do 33% w 2016 r., więc taki scenariusz ma wszelkie cechy realności. Nie będę analizował – bo nie czuję się wystarczająco kompetentny – gigantycznego bałaganu w strefie euro z nieprzewidywalnymi konsekwencjami, boć przecie pomiędzy „wyjściem” ze „starej” Unii a „powrotem” do „nowej” waluta ta, jak również Europejski Bank Centralny czy Europejski System Banków Centralnych musiałyby funkcjonować beztraktatowo, co oznacza – niech mnie prawnicy poprawią – że w oparciu o nic. Bezprawnie.

W całej tej sprawie najważniejsze jednak wydaje mi się coś innego: uderzający brak związku między hipotetycznym pozbyciem się z Unii Polski i Węgier, a „praworządnością” w tych krajach. Czy pan Rutte wyobraził sobie, że po pozbyciu się ze struktur europejskich tych dwóch krajów, nagle zaczną one realizować jego pouczenia? Przecież to absurd. Więc nie o praworządność, w jakikolwiek sposób rozumianą, chodzi. Problem z obydwoma krajami polega na tym, że wykazują odporność i oporność na rewolucję politycznej poprawności, która zburzyła tradycyjne systemy wartości na Zachodzie, a przez to podkopała fundamenty tamtych państw, zaburzyła ich tożsamość, uczyniła je bezbronnymi wobec inwazji nieeuropejskich systemów wartości i sposobów życia (delikatnie to wszystko nazywając), zniszczyła rodzinę, doprowadziła do kompletnej dekadencji. W sprawie „praworządności” chodzi o pozbycie się potencjalnych nosicieli wirusa konserwatywnej kontrrewolucji. Nie wiem, jakie jest jej prawdopodobieństwo i czy w ogóle jest ona możliwa, ale całkowicie wykluczyć będzie ją można dopiero wówczas, kiedy walec politycznej poprawności zrówna z ziemią wszelkie odchylenia od lewicowo-liberalnych mrzonek o rządzonych przez jakoby oświeconą eurokrację Stanach Zjednoczonych Europy, nowym, wspaniałym świecie.

Groźba, że w ślad za Wielką Brytanią inne państwa członkowskie Unii będą chciały mieć swój „exit” istnieje; Polski póki co dotyczy to w niewielkim stopniu. Ale poważniejszą groźbę stanowi Eurexit, rozpad Unii, to że ludzie o horyzontach tuzinkowych biurokratów rozwalą to, co zbudowali ojcowie-założyciele integracji.

Written by Dariusz Lipiński

16/09/2020 at 20:20

Napisane w Bez kategorii